Dyskusja o ważnych sprawach
Maj 2024, Dolina Sanu, Bieszczady.
Od zarania dziejów ludzkość stara się za wszelką cenę chronić rzeczy, które są dla niej cenne, które uważa za wspaniałe i które mają dla niej wielką wartość. Dzieła sztuki są oprawiane w pancerne szyby, pieniądze chowane w sejfach a telefony wkładane do etui. Często w dyskusjach o ochronie przyrody pojawia się pytanie: po co? Nie zliczę, ile razy starałam się komuś wytłumaczyć, dlaczego ma znaczenie to, czy spali w piecu butelkę czy nie. Jednak nie zamierzam wdawać się w rozmowę na temat sensu ochrony bioróżnorodności. Nie teraz. Teraz jest czas, żeby mówić o wężach. O konkretnym wężu.
Jest spore prawdopodobieństwo, że poniższe przemyślenia zrodziły się w głowie niedoświadczonej idealistki, która od pierwszego wejrzenia zakochała się w wielkim, uśmiechniętym gadzie, a która nie do końca rozumie jeszcze jak działa świat nauki i ochrony środowiska. Jednak po ostatnim moim wyjeździe wracałam z Bieszczad przygnębiona.
Znam masę ludzi, którzy na widok Eskulapa skaczą, piszczą, robią miliardy zdjęć. Są wśród nich zarówno początkujący studenci, tacy jak ja, jak i osoby, które tematem zajmują się od dłuższego czasu. Skłamałabym twierdząc, że sama tak nie reaguję. Trzeba było widzieć moją reakcję na pierwszego młodego Zammenissa, którego widziałam (warto dodać, że są one wybitnie kolorowe, urocze oraz rzadko obserwowane). Jednak po trzydniowym wyjeździe z grupą młodszych i starszych herpetologów wróciłam do Krakowa z wrażeniem, że wszyscy zapomnieli, po co to wszystko jest tak naprawdę robione?
Nie wykluczam, że mogę nie być dostatecznie obeznana w temacie, ale wszelkie badania w zakresie węża Eskulapa wydają mi się być robione podobnie do raportów na zajęcia z biochemii na drugim roku studiów biologicznych: na odwal się. Starszym brak zaangażowania, a młodszym świadomości, po co w ogóle łapiemy te biedne węże. Bo po co my je łapiemy? Można to robić dla samej nauki. Dla poszerzenia wiedzy w zakresie herpetologii, co niewątpliwie jest sensownym wytłumaczeniem. Nie ma wątpliwości, że ta wiedza jest cenna. Mimo to wielu naukowców zgadza się z opinią, że zwłaszcza polska, zagrożona wyginięciem populacja Eskulapa nie jest odpowiednim materiałem do tego typu badań: badań wyłącznie dla zdobywania wiedzy i prestiżu naukowego. Jest zbyt niestabilna. Jakiekolwiek działania i manipulacje związane z wężami wywołują u nich stres, co może mieć negatywny wpływ na cały gatunek. Dlatego uważa się, że badania prowadzone na tym zwierzęciu powinny przede wszystkim skupiać się na jego ochronie. Teoretycznie tak właśnie jest. Sęk w tym, że tylko teoretycznie.
Siedziałam nad sunącym powoli Sanem, myśląc o tym co kotłowało mi się w głowie przez cały dzień. Za mało jest robione. Monitorujemy populacje, ale robimy to niedokładnie. Brak nam wiedzy o faktycznym stanie kondycji, liczebności czy rozmieszczeniu osobników. Zdaje się, że jakieś działania są prowadzone, jednak efektów widać niewiele. Nie dba się o środowisko życia Eskulapa. Monitoring kopców i siedlisk nic nie daje, jeśli się je zaniedbuje.
Nad rzeką przeleciał ptak, wiatr poruszył gałęziami. To był ciepły maj, lecz czerwiec zapowiadał się chłodniejszy. Samice Eskulapa będą składać jaja. Niewiele młodych się wykluje.
Siedzę, otoczona bieszczadzkim lasem i myślę, że trzeba naprawdę działać. Przemycać delikatnie elementy ochrony czynnej do tych naszych wyjazdów. Remontować kopce. Kosić zarastające polany. Remontować zabytkowe cerkwie i koliby, w których mogą się chować. Uczyć!
Edukacja. Jeden z najważniejszych elementów całego planu. Chroniąc węża, ochronimy nie tylko jego, ale również całe, różnorodne środowisko, które wchodzi z nim w interakcje. Jednak praca nad tym w pojedynkę, czy nawet w grupie zaangażowanych ludzi, to mordercza droga. Potrzeba ludzi. Takich, którzy przyłożą się choć odrobinę do projektu. Ludzi z zamiłowaniem, z pasją. Żeby takich znaleźć, żeby tą pasję z nich wydobyć, potrzebna jest edukacja. Opowieści z Bieszczad zarówno wśród starszych jak i młodszych. Mówienie o tych gadach jak o smokach z baśni, ale nie tych żarłocznych, tylko inteligentnych, strzegących wypełnionych skarbami gór. Bo takimi górami są Bieszczady.
Być może jestem idealistką. Bo przecież nawet naukowiec musi za coś żyć, więc nie da się uniknąć pewnego rodzaju materializmu, a przy tym powszednienia związanych z pracą obowiązków. Jednak być może kropla idealizmu w każdej zaangażowanej osobie sprawi, że Eskulapy jeszcze przez wiele lat, które przyjdą po nas, będą strzegły bieszczadzkich skarbów i jeszcze wiele wieków, które przyjdą po nas, ludzie będą zachwycać się ich zadziornymi uśmiechami.
Na zdjęciu powyżej, młody wąż Eskulapa, około 4 lat. Wiek tego węża można rozpoznać po ubarwieniu głowy: jasne plamy za głową oraz ciemne paski odchodzące od oczu, stopniowo zanikają z wiekiem co, w połączeniu z długością ciała, pomaga określić wiek w przybliżeniu.