• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Historie z mokradeł - pamiętnik herpetologa

O otaczającej mnie przyrodzie, zwłaszcza tej skaczącej lub pokrytej łuskami, uczę się dużo. Staram się też uczyć o niej innych. Jest na tyle niesamowita i warta poznania, że postanowiłam o niej pisać. Dzięki temu być może pomogę komuś odkryć kawałek otaczającego go świata. Cześć, jestem Emilia i opowiem wam kilka historii z mokradeł.

Kategorie postów

  • wąż eskulapa (2)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Kategoria

Wąż eskulapa


Dyskusja o ważnych sprawach

Eskulap młody

Maj 2024, Dolina Sanu, Bieszczady.


Od zarania dziejów ludzkość stara się za wszelką cenę chronić rzeczy, które są dla niej cenne, które uważa za wspaniałe i które mają dla niej wielką wartość. Dzieła sztuki są oprawiane w pancerne szyby, pieniądze chowane w sejfach a telefony wkładane do etui. Często w dyskusjach o ochronie przyrody pojawia się pytanie: po co? Nie zliczę, ile razy starałam się komuś wytłumaczyć, dlaczego ma znaczenie to, czy spali w piecu butelkę czy nie. Jednak nie zamierzam wdawać się w rozmowę na temat sensu ochrony bioróżnorodności. Nie teraz. Teraz jest czas, żeby mówić o wężach. O konkretnym wężu.

Jest spore prawdopodobieństwo, że poniższe przemyślenia zrodziły się w głowie niedoświadczonej idealistki, która od pierwszego wejrzenia zakochała się w wielkim, uśmiechniętym gadzie, a która nie do końca rozumie jeszcze jak działa świat nauki i ochrony środowiska. Jednak po ostatnim moim wyjeździe wracałam z Bieszczad przygnębiona.
Znam masę ludzi, którzy na widok Eskulapa skaczą, piszczą, robią miliardy zdjęć. Są wśród nich zarówno początkujący studenci, tacy jak ja, jak i osoby, które tematem zajmują się od dłuższego czasu. Skłamałabym twierdząc, że sama tak nie reaguję. Trzeba było widzieć moją reakcję na pierwszego młodego Zammenissa, którego widziałam (warto dodać, że są one wybitnie kolorowe, urocze oraz rzadko obserwowane). Jednak po trzydniowym wyjeździe z grupą młodszych i starszych herpetologów wróciłam do Krakowa z wrażeniem, że wszyscy zapomnieli, po co to wszystko jest tak naprawdę robione?

Nie wykluczam, że mogę nie być dostatecznie obeznana w temacie, ale wszelkie badania w zakresie węża Eskulapa wydają mi się być robione podobnie do raportów na zajęcia z biochemii na drugim roku studiów biologicznych: na odwal się. Starszym brak zaangażowania, a młodszym świadomości, po co w ogóle łapiemy te biedne węże. Bo po co my je łapiemy? Można to robić dla samej nauki. Dla poszerzenia wiedzy w zakresie herpetologii, co niewątpliwie jest sensownym wytłumaczeniem. Nie ma wątpliwości, że ta wiedza jest cenna. Mimo to wielu naukowców zgadza się z opinią, że zwłaszcza polska, zagrożona wyginięciem populacja Eskulapa nie jest odpowiednim materiałem do tego typu badań: badań wyłącznie dla zdobywania wiedzy i prestiżu naukowego. Jest zbyt niestabilna. Jakiekolwiek działania i manipulacje związane z wężami wywołują u nich stres, co może mieć negatywny wpływ na cały gatunek. Dlatego uważa się, że badania prowadzone na tym zwierzęciu powinny przede wszystkim skupiać się na jego ochronie. Teoretycznie tak właśnie jest. Sęk w tym, że tylko teoretycznie.

Siedziałam nad sunącym powoli Sanem, myśląc o tym co kotłowało mi się w głowie przez cały dzień. Za mało jest robione. Monitorujemy populacje, ale robimy to niedokładnie. Brak nam wiedzy o faktycznym stanie kondycji, liczebności czy rozmieszczeniu osobników. Zdaje się, że jakieś działania są prowadzone, jednak efektów widać niewiele. Nie dba się o środowisko życia Eskulapa. Monitoring kopców i siedlisk nic nie daje, jeśli się je zaniedbuje.

Nad rzeką przeleciał ptak, wiatr poruszył gałęziami. To był ciepły maj, lecz czerwiec zapowiadał się chłodniejszy. Samice Eskulapa będą składać jaja. Niewiele młodych się wykluje.
Siedzę, otoczona bieszczadzkim lasem i myślę, że trzeba naprawdę działać. Przemycać delikatnie elementy ochrony czynnej do tych naszych wyjazdów. Remontować kopce. Kosić zarastające polany. Remontować zabytkowe cerkwie i koliby, w których mogą się chować. Uczyć!

Edukacja. Jeden z najważniejszych elementów całego planu. Chroniąc węża, ochronimy nie tylko jego, ale również całe, różnorodne środowisko, które wchodzi z nim w interakcje. Jednak praca nad tym w pojedynkę, czy nawet w grupie zaangażowanych ludzi, to mordercza droga. Potrzeba ludzi. Takich, którzy przyłożą się choć odrobinę do projektu. Ludzi z zamiłowaniem, z pasją. Żeby takich znaleźć, żeby tą pasję z nich wydobyć, potrzebna jest edukacja. Opowieści z Bieszczad zarówno wśród starszych jak i młodszych. Mówienie o tych gadach jak o smokach z baśni, ale nie tych żarłocznych, tylko inteligentnych, strzegących wypełnionych skarbami gór. Bo takimi górami są Bieszczady.

Być może jestem idealistką. Bo przecież nawet naukowiec musi za coś żyć, więc nie da się uniknąć pewnego rodzaju materializmu, a przy tym powszednienia związanych z pracą obowiązków. Jednak być może kropla idealizmu w każdej zaangażowanej osobie sprawi, że Eskulapy jeszcze przez wiele lat, które przyjdą po nas, będą strzegły bieszczadzkich skarbów i jeszcze wiele wieków, które przyjdą po nas, ludzie będą zachwycać się ich zadziornymi uśmiechami.

Na zdjęciu powyżej, młody wąż Eskulapa, około 4 lat. Wiek tego węża można rozpoznać po ubarwieniu głowy: jasne plamy za głową oraz ciemne paski odchodzące od oczu, stopniowo zanikają z wiekiem co, w połączeniu z długością ciała, pomaga określić wiek w przybliżeniu.

 

 

01 lipca 2024   Dodaj komentarz
wąż eskulapa   bieszczady   Eskulap   węże   przyroda   biologia   natura   herpetologia  

Jak to jest w tych Bieszczadach?

Jednym z aspektów życia, które sprawiają, że jest ono warte przeżycia, jest zachwycanie się drobnymi rzeczami. Szczegółami, które nas otaczają. Zauważanie błysków światła i tańca cienia. Jechałam samochodem na miejscu pasażera, z ręką wystawioną za szybę. Czułam jak powietrze przemyka mi między palcami. Obserwowałam uciekające mi sprzed oczu gałęzie mijanych drzew. Muzyka grała. Kwiat Jabłoni: „Piosenka o Słońcu”, jeden z moich ulubionych ostatnio utworów. Wystawiłam głowę przez okno, oparta na ramionach. Wiatr czesał mi włosy, a słońce głaskało policzki. Uśmiechałam się i czułam niesamowicie. Takie momenty można przeżywać w każdym miejscu, nawet w centrach wielkich miast, ale ja byłam w miejscu wyjątkowym. Byłam w Bieszczadach.


Opisana chwila to moment w którym razem z moim współpracownikiem oraz przyjacielem jechaliśmy nad Solinę. Jesteśmy herpetologami. Zajmujemy się płazami i gadami, a Bieszczady to bezwzględnie herpetologiczny raj. To był już drugi dzień naszej wyprawy. Jeździliśmy od stanowiska do stanowiska, na których były zbudowane kopce dla węża Eskulapa i rozłożone maty do łapania gadów. Działa to bardzo prosto.


Wąż Eskulap to jedyny w Polsce wąż dusiciel, największy z naszych rodzimych gadów. Nie jest jadowity. Nie boi się ludzi i na ich widok nie ucieka zbyt szybko, dlatego, że jest duży i nie ma powodu się bać. Mimo to jest dość skryty i nie jest tak łatwo go znaleźć. Poza tym jego populacja nie jest zbyt liczna w Polsce. Można go znaleźć praktycznie tylko w Bieszczadach i to jeśli się wie, jak szukać. Kopce dla Eskulapa to po prostu wielkie, często ogrodzone kupy kamieni, starego drewna i trotu, które służą zwierzęciu jak schronienie i miejsce do rozmnażania się. Mają rekompensować temu wspaniałemu stworzeniu jego naturalne siedliska. Jest to jedna z form ochrony czynnej tego gatunku a naszą pracą jest je monitorować i oceniać ich stan. Maty natomiast są kwadratowymi fragmentami czarnej gumy, przypominającymi nieco wycieraczki. Kiedy podczas słonecznego dnia nagrzewają się, stają się chętnie odwiedzaną przez gady kryjówką. W związku z tym można je tam często znaleźć, złapać i zbadać.


Przez całe dwa dni nie znaleźliśmy żadnego węża. Nawet żmii ani zaskrońca. Mimo to przecież byliśmy w Bieszczadach. Spotkaliśmy po drodze masę innych zwierząt oraz śladów i tropów. Znalezienie padalca czy kumaka wprawia w zadowolenie, to prawda. Mimo to nad jeziorem w Teleśnicy byłam już zniechęcona. Brak Eskulapa to brak Eskulapa, a właśnie po to tam pojechaliśmy. Sprawdziłam na szybko maty na stanowisku i bardzo się cieszę, że był ze mną mój przyjaciel, bo gdyby nie on, wyjazd spłynąłby na manowce bez ani jednego cennego znaleziska. Zwykle sprawdzam teren dokoła stanowiska bardzo dokładnie. Akurat w tamtym miejscu nie miałam już siły ani ochoty rozglądać się w malinach. Tak się składa, że właśnie tam siedział on: wielki na ponad metr, przepiękny samiec, którego wypatrzył mój partner.


Zawołał mnie a ja skoczyłam i złapałam węża w okolicy szyi. Kolega wyplątał go z krzewów. Adrenalina mi wstrzeliła. To był dopiero mój drugi Eskulap w życiu, a ja złapałam go sama! W dodatku w taki sposób, że nie dał rady mnie ugryźć, a nawet był całkiem spokojny i nie kwapił się do ucieczki. Zachwycaliśmy się nim i badaliśmy stan jego zdrowia później jeszcze około pół godziny. Fale Soliny uderzały o brzeg. Trzcina się poruszała.


Mieliśmy później jeszcze trochę pracy. Po dokładnym sprawdzeniu reszty stanowisk i kilku pobocznych obserwacjach przyrodniczych zdecydowaliśmy się na przerwę. Drzemka w trawie nad jeziorem. Śpiew ptaków, delikatny wiatr. Kolega zaczął chrapać. Ja obserwowałam żaglówki na jeziorze.


Ludzie mówią, że kto raz zakocha się w Bieszczadach, będzie tam wracać ciągle. Ja zostawiłam tam cząstkę siebie rok wcześniej, kiedy pierwszy raz wybrałam się na prawdziwą przyrodniczą wyprawę. Doświadczenia tamtego wyjazdu upewniły mnie w przekonaniu, że to właśnie przyrodą chcę się zajmować.


W Bieszczadach czas płynie inaczej. Wolniej. Wlecze się. Z każdej strony otacza cię wdzierająca się na podwórko przyroda. Powszechne jest występowanie opuszczonych budynków. Ludzi też nie ma zbyt wiele. Dookoła dolin ciągną się wzgórza i pagórki a różnorodność przyrodnicza jest oszałamiająca. Kocham to uczucie kiedy dojadasz resztki przekąsek lub kanapek na połoninie patrząc, jak słońce zachodzi za sąsiedni szczyt. To jedno z niewielu miejsc, w których po zmroku naprawdę zaczynasz się nieco bać, bo to ty jesteś gościem w lesie, a las należy do zwierząt. Raptem przez dwa dni znaleźliśmy tropy niedźwiedzia i wilka. One tam są i na nas patrzą. Obserwują jak zachowujemy się w ich domu.


Te dziewicze i niesamowite miejsca oraz zamieszkujące je zapierające dech w piersiach istoty są warte naszej uwagi i bardzo cenne. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że któregoś roku miałabym się tam nie pojawić, żeby znów obserwować ogrom bogactwa oferowanego przez Matkę Naturę. W Bieszczadach zostają wszystkie twoje troski. Bieszczadzkie anioły zabierają je ze sobą i chowają głęboko w puszczy, tak, byś do domu wrócił ze świeżą głową. Potem grają z tobą w zielone i popijają ze swojego zielonego kielonka, kiedy ognisko nieopodal drewnianego domku się powoli dopala, a niebo rozświetlają tysiące gwiazd. W Bieszczadach zakochałam się w herpetologii, ale przede wszystkim zakochałam się w samych górach. Wiele warte są doświadczenia tego typu i wiele warte są wspomnienia budowane w takich miejscach. Odpowiadając na tytułowe pytanie: Jak to jest w tych Bieszczadach? Odpowiadam: jak w leniwej, sennej powieści, w której przeczytasz też o wielu przygodach zachwyconych przyrodą i zwierzętami głównych bohaterów. I niech takie pozostaną również dla następnych pokoleń.

20 czerwca 2024   Dodaj komentarz
wąż eskulapa   Eskulap   herpetologia   bieszczady   węże   przyroda   biologia   natura  
Milo_the_biologist | Blogi